Jednym z najfajniejszych aspektów mojej pracy w Good Books jest to, że mogę łączyć ją z moją pasją. Mało tego, mogą nią zarażać innych! I taki właśnie cel miała moja wizyta w wałbrzyskiej Bibliotece pod Atlantami: chciałam zarazić młodych ludzi miłością do romantyzmu i słowiańskich motywów.
Nie tylko „Świtezianka”: folklor, groza i tajemniczość
Na początek muszę przyznać się do jednej ważnej rzeczy: w szkole romantyzmu nie znosiłam. Kojarzył mi się tylko z tematami narodowo-wyzwoleńczymi, których w liceum miałam przesyt. Na lekcjach umawialiśmy głównie teksty realizujące myśl: „Polska Mesjaszem narodów”, kolejne wezwania do zrywów wolnościowych i krytykę zaborców. Owszem, była jakaś „Świtezianka”, ale niespecjalnie mnie wtedy porwała i zwyczajnie zniknęła gdzieś w natłoku innych treści.
A potem poszłam na studia i odkryłam tzw. Czarny Romantyzm, pełen grozy i nadprzyrodzonych stworzeń (na pewno znacie teksty E.A. Poego czy opowieść Mary Shelly o potworze doktora Frankensteina!). Na gruncie polskim odkryłam zaś Szkołę Ukraińską – twórcy należący do tego nurtu garściami czerpali z ukraińskiego i słowiańskiego folkloru. Z czasem zaczęłam dostrzegać także coraz więcej nawiązań do romantyzmu w popkulturze, którą zajęłam się naukowo. Okazało się, że w romantyzmie przeplatają w sobie moje ulubione tematy: folklor i ludowość, groza i tajemniczość, a przede wszystkim bogactwo motywów, pojawiających się w kulturze popularnej.
Romantyzm mniej znany
I właśnie to chciałam pokazać młodzieży zebranej w Bibliotece pod Atlantami. Dlatego w czasie naszego dwugodzinnego spotkania nie tylko czytaliśmy fragmenty dzieł Mickiewicza i Słowackiego, ale sięgnęliśmy do tych mniej znanych w powszechnej świadomości – Seweryna Goszczyńskiego, Antoniego Malczewskiego, a nawet do ukraińskiego wieszcza narodowego: Tarasa Szewczenki (to przez niego w dużej mierze pokochałam romantyzm). Nie obyło się też bez bajek ludowych! To właśnie w początkach XIX wieku rozpoczęło się wielkie zbieranie folkloru i spisywanie opowieści, których słuchaliśmy na dobranoc.
Romantyzm i „Wiedźmin”?
No i wreszcie – czy można rozmawiać z młodzieżą o romantyzmie bez… „Wiedźmina”? Moim zdaniem – nie ma takiej opcji! Pierwsze wiedźmińskie opowiadanie było wszak zainspirowane taką właśnie romantyczną opowieścią o zmorze. A w grze „Wiedźmin 3: Dziki Gon” jeden z najciekawszych side questów (czyli zadań pobocznych) dotyczy obrzędu dziadów – żywcem wyjętych z Mickiewicza.
Najbardziej klasycznym przykładem gamifikowania literatury jest uniwersum Wiedźmina. Świat, który swój początek znalazł w opowiadaniach Andrzeja Sapkowskiego, bardzo szybko rozrósł się do całego supersystemu rozrywkowego, w którym to gry – nomen omen – odegrały niebagatelną rolę.
Przeczytaj cały wpis „Od literatury do gry (i z powrotem): Wiedźmin” ➔
Podsumowując, romantyzm wcale nie jest taki straszny i nudny, jak może się wydawać. Wręcz przeciwnie: wciąż potrafi oczarować. Nie bez powodu współcześni twórcy nadal sięgają do romantycznych klasyków w swoich tekstach. Warto więc poznać źródło tych nawiązań, choćby po to, aby bardziej docenić ulubione popkulturowe dzieła.
Chcesz zorganizować w swojej instytucji prelekcję o słowiańskości, dla młodzieży lub dorosłych? A może interesują Cię inne tematy spotkań dla czytelników?